czwartek, 24 lipca 2014

Po wakacjach, no i przed :-)

Moje Miśki,
Jeżeli zastanawiacie się co się stało, że taka przerwa i w ogolę to muszę się przyznać, że natchnienie i zapał do pisania opuszczał mnie powolutku, aż zniknął pozostawiająca za sobą niemiły posmak wymuszonego pisania, czego osobiście nie cierpię. A dziś, na pięć minut przed wakacyjnym wyjazdem postanowiłam pozostawić ślad nad ostatnimi wydarzeniami i wirującymi w głowie przemyśleniami. 
Jak na wakacyjny klimat przystało jest dziesiąta wieczór i żadne z Was  jeszcze nie śpi, ale klimat już się robi z typu nie chcę spać, ale jestem już nie do zniesienia. Ja, jak zawsze przed wyjazdem czuję się, jak jakiś wół pociągowy, krowa jakaś czy inny stwór przeorany przez pole kilka razu. Wyssanie energii, by ponownie ją naładować, a po powrocie znów odsączyć przez pranie całego wakacyjnego motłochu. Ale co tam. Wakacje są super i już czekam na kolejny powiew nadmorskiego wiatru, leżaczek, paszki odkrywamy i chłoniemy cały ten urlop, ściskając w ręku jakiś tani kryminał i doglądając Was, jak beztrosko korzystacie z pięknej pogody i okoliczności.

Na początku lipca spędziliśmy słoneczny tydzień w Sianożętach. Pewnie na stare lata ta miejscowość najbardziej utkwi Wam w pamięci ze względu na przyczepę. Tym razem szarpnęliśmy się na wakacje pełną gębą i zupełnie przypadkiem zatrzymaliśmy w uroczym miejscu o nazwie Pod różą wiatrów. Dwupokojowy domek, z kameralnym gankiem, placem zabaw, świetlicą i biblioteką, w której codziennie wypożyczaliście jakieś bajki :-). To były wakacje, chyba nam wszystkim udało się odpocząć i świetnie się bawić.  Ja osobiście najbardziej lubię wspólne zachody słońca. My zapakowaliśmy koce, bluzy i nas wszystkich i od 20-tej czekaliśmy już, kiedy nastąpi ten wyczekiwany moment.
 Następuje całkowity reseting zgromadzonego stresu. Wdech i wydech, spojrzenie na Was, jak gonicie piłkę i robicie fikołki, jak raczkujecie wesoło to dla mnie coś czego nie oddałabym za nic w świecie. 

A jutro znów wyruszamy, co nas czeka zobaczymy :-) Będziemy na łączach 
Mama
8 czeriwec 2014
Mija czas, płynie czas, czas ponagla stale nas Od maja czuje się już, że dni są coraz dłuższe, a słońce daje nam więcej energii do działania. Wiosna, zwłaszcza ta późna majowo-czerwcowa to bardzo gorący okres dla życia rodziny. Od imienin Zosi 15 maja nie mamy wytchnienia. Ciągle w gonitwie świąt okołorodzinnych. To dzień mamy, imieniny mamy,  dzień dziecka, imieniny cioci, urodziny Emilki, aż do czwartkowego  I Spotkania Mam na Rocznym Urlopie i  wczorajszego III festynu rodzinnego na Junikowie. Jak ktoś jest takim zwierzakiem społecznym, jak ja to miał okazję do wielkiej radochy. 


środa, 4 czerwca 2014

26 maj Dzień mamy

Dokładnie w zeszłym roku ważyłam już jakieś 76 kg, a mała Marysia strasznie mnie obkładała od środka kopniakami. Oj, jak sobie to przypomnę. Koszmarny okres. Trzy razy byłam w ciąży i za każdym razem byłam daleko od poglądu, że ciąża to najpiękniejszy okres w życiu kobiety. No, bzdury jakieś totalne. 
Za to macierzyństwo to co innego. Kobieta stając się  mamą normalnie dostaje jakieś turbodoładowanie. Ogromna moc do opieki, miłości i wychowania małego człowieka. W tych ogromnych pokładach macierzyńskich uczuć można się realizować bez poczucia winy, że coś nam umyka, coś ucieka. Ja będąc jeszcze w ciąży mówiła sobie, że przede mną długi okres nieprzespanych nocy, wielu wyrzeczeń i wielu, wielu dodatkowych zadań do zrealizowania. Jeżeli chce się uniknąć poczucia beznadziejności, że sobie nie da rady to konieczne jest takie nastawienie. Młode mamy miejcie się na baczności. Kochajcie swoje maleństwa i nie miejcie im za złe, że potrafią płakać przez pół nocy, a w ciągu dnia śpią tylko pół godziny. 
Dzisiaj jest Dzień Matki. Mój dzień, mój wyjątkowy dzień. Jestem mamą trójki dzieciaków. Każde jest dla mnie tak samo ważne. Codziennie martwię się o nie wszystkie i codziennie mam inne problemy do rozwiązania. 
Wszystkim mamom życzę wszystkiego naj, najlepszego!

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Iskierkę przyjaźni puszczam w krąg, niech powróci do mych rąk

24 maj
Miałam pisać w zeszłą środę, potem w piątek rano, ale majowe słońce zweryfikowało moje plany. No i dobrze. Nie zamienię  przyjemności pisania w sztywny obowiązek. Aktualnie mój młodziutki trawnik doczekał się porządnego podlewania, a ja doczekałam się kilku chwil dla siebie, to znaczy, że udało mi się wraz z Marysią zdrzemnąć 45 minut przed południem, przeczytać artykuł w gazecie oraz napisać parę słów, co mnie absolutnie oczyszcza i porządkuję, jako matkę trójki dzieci. W zeszłą środę ogarnął mnie chaos. Z chaosu wyłoniła się postać wielbłąda powstałego z deski do prasowania i coraz większego garba, utworzonego z coraz wyższej sterty ciuchów. Tak, tak. Nie zawsze nad wszystkim panuję, nawet całkiem często mi się to zdarza. Czasami jest to kwestia wyboru. Dwa dni z rzędu wybrałam nie prasowanie i nie sprzątanie. Nie wiem, ale od razu mieszkanie przemieniło się w pole minowe, w którym odnalezienie dwóch takich sam skarpetek graniczy z cudem. Dobrze, że było tak ciepło i chodziliśmy bez :-(.
Codzienną etatową sprzątaczkę zamieniłam na wspólne warsztaty z dzieciakami pod tytułem "Wspólne gry i zabawy"  organizowane w naszej szkole podstawowej nr 54 w Poznaniu :-) przez dwie Panie Ewki, Panią Hankę i Panią Marysię. Wszystkie te Panie poznałam w przeciągu tego roku szkolnego i uważam, że są niesamowitym wsparciem dla dzieciaków. Ewa Trawkowska - szkolny pedagog i Ewa Cepel - psycholog, pokazują, że szkoła to nie tylko nauka i ciężki okres z życia młodego człowieka, ale też miejsce, w którym można się bawić i  do którego warto wrócić  popołudniu. Dają coś na plus. Swój czas, swój uśmiech i doświadczenie. Każde dziecko może znaleźć w nich oparcie i z pewnością nie zostanie samo z problemem.
Pani Ewa Cepel (szkolny psycholog) pokazuje, jak zrobić najdłuższego węża z gazety
27 maj
W sumie to w ciągu roku szkolnego odbył się cały cykl warsztatów związanych z emocjami dzieci. My byliśmy na pierwszych i ostatnich.  Moje dzieciaki nie należą do zbyt otwartych  i wcale nie chciały iść. Strasznie marudziły Mamo, a musimy, a my nie chcemy itd, itd. Tym bardziej stwierdziłam, że idziemy. To był mój czas dla nich, bez Marysi. Bo wiecie, jak ma się malutkie dziecko i kilka lat starsze to siłą rzeczy są zabawy, w które już nie bardzo można się bawić z tymi starszymi, jak np. budowanie z klocków lego (Marysia wkłada do buzi wszystkie malutkie przedmioty), dawno nie byliśmy też na wycieczce rowerowej (musimy jeszcze trochę poczekać, żeby Manię zapakować na fotelik) itd. Dlatego takie dwie godziny sfokusowane tylko na wspólnych zajęciach to dobra sprawa. 
 W życiu siedmioletniego człowieczka zabawa to bardzo ważny etap życia, który przyczynia się do prawidłowego rozwoju mózgu. Nie możemy o tym zapominać. Możemy wprowadzać  zasady i obowiązki, które powinno już wykonywać, ale zabawa powinna stanowić zdecydowanie większy procent jego życia.
Dziecko nakierowywane tylko i wyłącznie na naukę i obowiązki może mieć później problemy z przystosowaniem do życia społecznego i wykształcać silne odruchy obronne wobec otoczenia (http://www.wombb.edu.pl/index.php/zasoby/dzielimy-sie-wiedza/43-postawy-rodzicielskie).
 

2 czerwiec Iskierką przyjaźni Pani Ewa Cepel rozpoczęła wspólne warsztaty. Dzieciaczki uścisnęły nasze dłonie i nieśmiało się uśmiechnęły. Siadamy wszyscy na dywanie i nagle jesteśmy równi. Pokonujemy pierwsze bariery, starając się otworzyć dzieciaki, bo widać że jeszcze trochę się wstydzą. Ostatecznie zabawa z chustą zrobiła swoje, a na buźkach pojawiły się uśmiechy od ucha do ucha. Bo taki właśnie był cel tego spotkania - uśmiech i świetna zabawa naszych dzieciaków. Niewiarygodne, jak wielki efekt daje prosta zabawa. Naprawdę nie trzeba wiele. Zabawa, którą nazywam "kto ma, kto lubi, niech pod chustą się zgubi" to najlepszy dowód na to, że nie trzeba zbyt wielu rekwizytów, żeby sprawić sobie tyle radości. My lataliśmy pod chustą w tę i z powrotem. Bawiliśmy się zwykłą białą fasolką i gazetami. 

Zobaczyłam moje dzieciaki w innym otoczeniu, w innych postawach co dało mi ogromną satysfakcję i z pewnością bedziemy uczestniczyć w kolejnych warsztatach, które odbędą się już we wrześniu. Warsztaty są dla wszystkich uczniów szkoły podstawowej nr 54 i ich rodziców. Koszt to 0 zł, a wartość bezcenna, ponieważ dają nam możliwość dowiedzenia się czegość więcej o wychowaniu dzieci, skorzystania z porad fachowców, bez konieczności opłacania psychologów. Jeżeli ktoś twierdzi, że nie ma czasu, bo praca, bo obiad trzeba ugotować, zakupy zrobić, to są to tanie wymówki, bowiem jak się okazuje mamy czas iść poszukać sobie nowych ciuchów do galerii, zrobić paznokcie, czy iść na solarium, pobiegać itp. Ja poszłam po silnej migrenie i dałam radę. Działam i realizuję swoje urlopowe założenia. Zostało mi jeszcze tylko 40 dni.

sobota, 17 maja 2014

15 maj imieninowe przyjęcie Zofijki


Wstępny plan dzialań podczas urodzin
15 maja godzina 22.00 padam na twarz. Dziś wspięłam się na wyżyny swojego zaangażowania dla dzieci i urządziłam imieniny Zojki w naszym domu. Oj Zosiu, Zosiu powinnaś mamę na rekach nosić, jak Pippi swojego konia, jak był zmęczony. Zochna zaprosiła wszystkie kumpelki z klasy plus kuzynka Zula plus rzecz jasna Kajtuś - rodzynek na tej imprezce. 
Kinder party w domu wymaga dużych nakładów pozytywnej energii, cierpliwości i pomysłowości rodziców. Nie wystarczy zaprosić gromadki dzieciaków i dać im wolną rękę, ponieważ prowadzi to do a) awantur i kłótni; b) zniszczenia ciężko wypracowanego mienia; c) znudzenia i ogólnego wymęczenia; d) niesmaku na przyszłość.
Wobec czego, Ja, doświadczona w organizacji wszelakich przyjęć urodzinowych, imieninowych i tym podobnych zakasałam rękawy i do dzieła.Ponownie kłania się zarządzanie, ponieważ  to dziedzina, która ma swoje wykorzystanie nie tylko w organizacjach. 
PLANOWANIE czyli określenie celów w zarządzaniu i sprecyzowanie przyszłych działań. W praktyce przygotowanie listy gości, listy zabaw, listy nagród, playlisty i  menu. Założenie charakteru przyjęcia i tematu przewodniego.

Biszkopt z truskawkami 
ORGANIZACJA - porządkowanie, przydzielanie i koordynowanie. W praktyce zorganizowanie tymczasowego opiekuna dla Marysi. Na czas przygotowań babcia Dana wyrusza na swój spacer, w trakcie imprezki tatuś zabiera myszkę na plac zabaw. Ja w tym czasie działam organizacyjnie. Sporządzona kolejna lista, tym razem kolejność zabaw, piekę placek,  wyrabiam ciasto na pizzę, przygotwuję pudło z ciuchami do zabawy w pokaz mody, wieszam balony, zastawiam stół i robię jeszcze kilkanaście nie mniej ważnych zadań organizacyjnych.
 

Kontrakt :-)
KIEROWANIE  to bardzo ważny proces zarządzania, którego zadaniem jest zachęcanie zespołu do wspólnego wykonywania  zadań i wspólnego osiągania postawionych podczas planowania celów. Naszym celem była przede wszystkim zabawa fair play i zero płaczu. Na początku podpisałam z dziewczynami kontrakt. Na dużej kartce papieru napisaliśmy na co się umawiamy. Oczywiście prawie wszystkie postanowienia były nagminnie łamane, ale jedno najważniejsze  jesteśmy dla siebie mili :-).
Mówimy ser 

Etap kontrolowania: nakrmić wszystkie głodomory
KONTROLOWANIE to funkcja, która nie jest zbyt lubiana przez menedżerów zarządzających w stylu afiliacyjnym, czy demokratycznym. Kontrola procesów podczas imienin Zojki była kluczowa, żeby dotrzymać założeń kontraktu i realizacji zaplanowanych działań. Ubawić, rozśmieszyć, napoić, nakarmić ekipę. Cel szczęście i radość na małych pyszczkach. Kosztowało mnie to dużo energii i zdarte gardło :-( ale było warto. 


Zgodnie z założeniami planowania skupiłam się na zabawach zespołowych. Drogie mamy i taty, jak chcecie zorganizować zabawy dla dzieciaków w domu podaję swoją listę.
Malowanie twarzy - jeżeli w domu ktoś posiada minimum uzdolnień plastycznych, można zakupić zestaw farb lub kredek do malowania twarzy. Ja zakupiłam kredki z atestem FaceCrayons firmy Colorino kids. Są mięciutkie  i ładnie rysują. Kosz ok 15 zł. 

Rysowanie z zawiązanymi oczyma (dzieciaki z zawiązanymi oczyma kolejno dorysowują elementy miśkowi bądź innemu stworkowi, mam wrażenie, że u nas wyszło coś na kształt Ryjka z Muminków)
Zabawa w rysowanie z zawiązanymi oczyma. Efekt: Ryjek :-)
Dzieciaki rysują z zamkniętymi oczyma
Pokaz mody - przygotowałam dla mojej bandy pudło ze starymi sukniami, paskami, szalami. Dorzuciłam jeszcze stroje z balików i kilka peruk. Każde dziecko losowało swoją rolę podczas pokazu. Były trzy projektantki, dwie fryzjerki i cztery modelki. Modelki bez żadnego gadania musiały poddać się pracy projektantek i fryzjerek, a potem heja na pokaz mody. Super zabawa. Praca zespołowa pełną gębą, uruchomiona niesamowita wyobraźnia i kreatywność dziewczynek.
Podczas przygotowań do pokazu mody :-)
 
Nasza najmłodsza modelka
Modelki jeszcze trochę nie doświadczone w pozowaniu do zdjęć
Błysk w oczach dziecka. Niezastąpione :-)

Kolejna fajna zabawa to kalambury. Sprawdziły się kiedy atmosfera robiła się już lekko gęstawa ;-). Razem z Kajtkiem losowaliśmy imiona dziewczynek  i przysłowia, które trzeba było pokazać. Śmiechu było co nie miara. 
Za każdą konkurencje były nagrody. Warto je zastosować bo dzieci mogą wrócić do domu z jakąś drobną pamiątką. Na wcześniejszych imprezkach moich dzieciaków zawsze kupowałam jakieś ołówki, kredki, notesiki itp. Żałuję, że teraz również nie zastosowałam sprawdzonych rzeczy. Postawiłam na słodycze i szkoda, bo wszystko było natychmiast konsumowane pomimo zastawionego stołu. W Auchan trafiłam również na wielki bubel. Gumy z metra z naklejką z musicalu High School Musical. STRASZNE!!! Były stare, twarde i kazałam dziewczynkom od razu je wyrzucić. Drogie mamy jeżeli to czytacie to nie miejcie mi tego za złe. Nie wiedziałam, że można coś takiego sprzedawać. Buuuu.

Na koniec była pizza i każda z dziewczynek otrzymała szarfę małej Miss, Nie znowu  takiej zwykłej miss. Były Miss Koleżeństwa, Miss Fajnej Zabawy, Miss Dobrych Uczuć, Miss Uprzejmości, Miss Uśmiechu i Miss Talentu , jeszcze Miss Foto i rzecz jasna Miss Imienin Zosi :-), a Zośki były dwie :-)
Tak zleciały trzy godziny, nawet nie wiem kiedy :-)
Jeżeli nie macie pomysłów na urodzinki swoich pociech to można też zorganizować urodziny w parku na świeżym powietrzu :-) Tak zrobiliśmy na szóste urodzinki Zojki. W naszym parku są specjalne ławki do grania w szachy, które posłużyły nam za bazę imprezy. Nadmuchaliśmy balony i rozrzuciliśmy po całym parku. Do jedzenia były rogaliki, torcik i hot-dogi (grzane na specjalnym turystycznym palniku pożyczonym od kumpeli z pracy). Do zabawy przyłączyły się wszystkie dzieci, które aktualnie spędzały niedzielę w parku. Było cudownie! Do teraz wspominam ten czas z uśmiechem na twarzy. Natomiast grudniowy Kajtuś miał czwarte urodziny w piernikowej tonacji. Piekliśmy i ozdabialiśmy pierniczki. Generalnie nie polecam przy mniejszych dzieciach, strasznie dużo sprzątania :-(
 Warto chociaż raz zorganizować dzieciakom takie święto w domu. Czują, że poświęciliśmy im kawał naszego czasu i że dla nas rodziców są zupełnie wyjątkowe.  Jeżeli nie macie pomysłów to piszcie może uda mi się coś zaproponować. 
Dobranoc, pchły na noc. Karaluchy pod poduchy.





sobota, 10 maja 2014

Zadanie domowe: zilustruj komiks


Nauka rysowania czapek :-)
Po wspólnej nauce rysowania
Moja Zosia ma już prawie 8 lat i chodzi do pierwszej klasy. Jako, że jestem tą mamą na rocznym urlopie muszę wspierać moje dzieciaki w ich szkolnym rozwoju. W środę rano Zosia zasiada do odrabiania lekcji, jak zawsze z wielkim oporem. Dziś na tapecie zilustrowanie komiksu.  No, ale jak można zilustrować komiks skoro się nie umie rysować.  Zosia już ryczy Mamo, ale ja nie umiem rysować chłopców i czapki, no to jak mam zrobić to zadanie? Brzydko mi wychodzi. Mnie już trochę jeży i zaczynam się robić czerwona, bo wiem, że jest to zwykła niechęć i próba wymigania się od wykonania zadanej pracy. Stop. Jestem oazą spokoju. Jestem oazą spokoju. W jednej chwili uświadamiam sobie, że przecież to jest ten moment, w którym pod tą pozornie błahą sytuacją braku zdolności manualnych kryje się skrywana potrzeba kontaktu 7 letniego dziecka ze swoją mamą, która od 9 miesięcy ma przyczepioną małą Manię do ramienia. Co w takim razie robi matka na rocznym urlopie? Oczywiście w tej jednej chwili olśnienia odkłada szkraba na dywan, wyrzuca mu kilka zabawek starszej siostry i wykonuje gest pochylenia do wysokości twarzy Zosi (gest ten wysoce zalecany przez psychologów by dziecko czuło, że rozmowa jest na tym samym poziomie) i robi tak zwane dopytanie:  Dlaczego tak uważasz? Zosia No, bo w szkole nas nikt nie uczy, jak się rysuje chłopca? Ok,  rozumiem No to, jak chcesz to mamusia Cię nauczy :-) W tym momencie następuje opór, ponieważ Zosia uświadamia sobie, że jednak będzie musiała zrobić to zadanie. Po tym jak mama pokazała, jak łatwo rysuje się różne czapki uświadamia sobie również, że nawet nie jest to takie trudne.  Po chwili Zosia umie już rysować wełnisty sweter i bluzę z kieszeniami. 

Wełnisty sweter

Ostatnio znalazłam prace dzieciaków z przedszkola. I mam wrażenie, że nastąpiło uwstecznienie w tej dziedzinie nauki. Może dlatego że w przedszkolu dzieciaki  prawie tylko rysowały, a teraz ich głowę zaprzątają spółgłoski, samogłoski, zadania tekstowe, a nawet ostatnio tzw. połamańce językowe. Zosia chodzi po domu i na zmianę gada Stół z powyłamywanymi nogami i król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego. 
Praca Zosi z przedszkola
Prawda taka, że nie chodzi o efekty tylko o sam proces i wiarę dzieciaków w siebie. Od dziś zakładam dla swoich dzieciaków domowe kółko plastyczne. Będziemy rysować, malować, wycinać i kleić. Pokażemy Wam, jak nam idzie. Tymczasem koniec. Mania się obudziła

Na Termach Maltańskich


Praca Zosi z przedszkola

wtorek, 6 maja 2014

Mania mniam, mniam!

Mania ma już 9 miesięcy i 26 dni :-) 
Potrafi już stać na nóżkach, chodzić przy meblach, robić pa, pa, kosi-kosi łapki i trzymać w rączce różne przedmioty w tym plastikową łyżeczkę i ma już cztery zęby.  
Dziś podjęłyśmy próbę samodzielnego spożywania posiłku.

 Uwaga! Zaczynamy! Mania wyspała się i jest pogodna co jest bardzo ważne, ponieważ taki posiłek dość długo trwa. Niezbędny zestaw to jak największy fartuszek, najlepiej taki z rączkami, pokrywający połowę ciała dzieciątka,  trochę wolnej przestrzeni dookoła :-) i dużo cierpliwości
 i humoru.

 Manieczka ma bardzo duży apetyt na wszystko co je reszta rodziny. Gdyby mogła pewnie zjadła by kotleta schabowego, ale dziś przygotowałam waniliowy serek homogenizowany. 

Na początku ręczna metoda sprawdzenia konsystencji. Obserwacja wzrokowa zawartości sera na ręce. OK. Dalej łyżeczeczka do rączki i pac na twarz. Część to buziaka, a część obok i tak przez dłuższą część posiłków. Grunt, że smakuje. Oj smakuje bardzo!
Marysia do 8 miesiąca piła mleko z piersi. Aktualnie trzy razy dziennie pije mleko modyfikowane i  próbuje już różnych potraw. Najczęściej je zupki, niekoniecznie przetarte na miazgę. 
Ulubiona zupka to krupnik na czerwonej soczewicy, ziemniaczki z masełkiem i koperkiem, rybkę na parze, jajeczko gotowane, chlebek z masłem, danonki, banany, maliny, śliwki, truskawki. 
Podstawowa zasada podtrzymywania domowego ogniska to od małego, wspólne spożywanie posiłków podczas, których w sposób naturalny buduje się więzi między członkami rodziny ;-).
 Dlatego my  również w miarę możliwości staramy się siadać do posiłku wszyscy w piątkę. Super, że więź i że wszyscy razem, ale ja czyli mama - opiekunka tegoż ogniska - jem wszystko zimne i bardzo chaotycznie co przecież jest bardzo niezdrowe :-(
Myślę, że  od dziś możemy sobie pozwolić na samodzielną konsumpcję jednego  posiłku dziennie. I tak kręci się nasze urlopowe życie. Pozdrawiam serdecznie :-)