Termy Maltańskie. Od rana się szykujemy; dwie pary slipów i trzy babskie stroje kąpielowe, pięć ręczników kąpielowych, odnalezionych osiem klapków basenowych, dwa płyny pod prysznic, dwa szampony, dwa balsamy do ciała, cztery pary gaci i pięć par skarpetek na zmianę. Jeszcze do tego jedna maryśkowa herbatka, dwie butle z napojami dla starszaków, dwie bułki z nutellą, jedną z sałatą i szynką, pielucha na zmianę, suszarka do włosów, dwie szczotki do czesania...i chyba możemy jechać. Czego się nie robi dla miłej majówki. Poznańskie Termy Maltańskie www.termymaltanskie.com.pl/ podobno są miejscem przyjaznym dla rodzin z dziećmi . Kosztem 85 zł zakupiliśmy bilet rodzinny, żeby przez dwie godziny wyszaleć się i wygrzać tyłeczki w gorącej wodzie. Niezwykle okazjonalna cena związana jest rzecz jasna z długim weekendem oraz z faktem, że definicja rodziny wg Term maltańskich to 1 rodzic + dwoje rodziców lub 2 rodziców + 1 dziecko. Nie wiem, ale wydaje mi się, że kogoś tu brakuje?! Trochę niestandardowo, chyba że gender? W każdym bądź razie Maria weszła za darmochę, a za dodatkową osobę wg definicji dopłaciliśmy dychę. Rzecz jasna, że połowa poznaniaków, która ostała się na majówkę w Poznaniu również wybrała się na owe Termy. Istne szaleństwo. Ubrani już w stroje szybko zrzucamy odzienia wierzchni, by maksymalnie wykorzystać tykający czas naszych atrakcji. Zaczynamy od najmniejszego akwenu. Mania macha wesoło rączkami i pluska ciepłą wodę. Zosia podekscytowana chce już pędzić na zjeżdżalnie, do których ustawiła się długa kolejka majówkowych aktywistów, a Kajtek ryczy, że on się boi i nie wejdzie do basenu nawet na mamy plecach, w takim stanie trwał prawie do końca. Po dwudziestu minutach udało mi się zatargać syna do ciepłych źródełek i tam dalej grzaliśmy tyłeczki. Muszę przyznać, że mimo dużej ilości ludzi można było znaleźć jakiś miły kącik dla siebie. Przy trójce trzeba się dobrze zorganizować z całym oporządzaniem pobasenowym, czyli mycie, ubieranie i suszenia. W szatniach maltańskich term panuje plażowa swoboda, gdzie wszyscy koedukacyjnie się ubieramy i suszymy. Spacerują sobie slipki z miśkami na przyrodzeniach, gołe dzieciaczki i półnagie dojrzałe Panie :-). Szybko się suszymy i ubieramy. W efekcie wychodzę z na pół mokrą głową i leżę teraz w łóżku z zapaleniem ucha :-( Na twarzach dzieciaków niewiarygodne szczęście. Zwłaszcza u Zosi. To chyba dobrze :-)poniedziałek, 5 maja 2014
Na majowe dzień pierwszy: Termy Maltańskie
Majówki dzień pierwszy :-)
Termy Maltańskie. Od rana się szykujemy; dwie pary slipów i trzy babskie stroje kąpielowe, pięć ręczników kąpielowych, odnalezionych osiem klapków basenowych, dwa płyny pod prysznic, dwa szampony, dwa balsamy do ciała, cztery pary gaci i pięć par skarpetek na zmianę. Jeszcze do tego jedna maryśkowa herbatka, dwie butle z napojami dla starszaków, dwie bułki z nutellą, jedną z sałatą i szynką, pielucha na zmianę, suszarka do włosów, dwie szczotki do czesania...i chyba możemy jechać. Czego się nie robi dla miłej majówki. Poznańskie Termy Maltańskie www.termymaltanskie.com.pl/ podobno są miejscem przyjaznym dla rodzin z dziećmi . Kosztem 85 zł zakupiliśmy bilet rodzinny, żeby przez dwie godziny wyszaleć się i wygrzać tyłeczki w gorącej wodzie. Niezwykle okazjonalna cena związana jest rzecz jasna z długim weekendem oraz z faktem, że definicja rodziny wg Term maltańskich to 1 rodzic + dwoje rodziców lub 2 rodziców + 1 dziecko. Nie wiem, ale wydaje mi się, że kogoś tu brakuje?! Trochę niestandardowo, chyba że gender? W każdym bądź razie Maria weszła za darmochę, a za dodatkową osobę wg definicji dopłaciliśmy dychę. Rzecz jasna, że połowa poznaniaków, która ostała się na majówkę w Poznaniu również wybrała się na owe Termy. Istne szaleństwo. Ubrani już w stroje szybko zrzucamy odzienia wierzchni, by maksymalnie wykorzystać tykający czas naszych atrakcji. Zaczynamy od najmniejszego akwenu. Mania macha wesoło rączkami i pluska ciepłą wodę. Zosia podekscytowana chce już pędzić na zjeżdżalnie, do których ustawiła się długa kolejka majówkowych aktywistów, a Kajtek ryczy, że on się boi i nie wejdzie do basenu nawet na mamy plecach, w takim stanie trwał prawie do końca. Po dwudziestu minutach udało mi się zatargać syna do ciepłych źródełek i tam dalej grzaliśmy tyłeczki. Muszę przyznać, że mimo dużej ilości ludzi można było znaleźć jakiś miły kącik dla siebie. Przy trójce trzeba się dobrze zorganizować z całym oporządzaniem pobasenowym, czyli mycie, ubieranie i suszenia. W szatniach maltańskich term panuje plażowa swoboda, gdzie wszyscy koedukacyjnie się ubieramy i suszymy. Spacerują sobie slipki z miśkami na przyrodzeniach, gołe dzieciaczki i półnagie dojrzałe Panie :-). Szybko się suszymy i ubieramy. W efekcie wychodzę z na pół mokrą głową i leżę teraz w łóżku z zapaleniem ucha :-( Na twarzach dzieciaków niewiarygodne szczęście. Zwłaszcza u Zosi. To chyba dobrze :-)
Termy Maltańskie. Od rana się szykujemy; dwie pary slipów i trzy babskie stroje kąpielowe, pięć ręczników kąpielowych, odnalezionych osiem klapków basenowych, dwa płyny pod prysznic, dwa szampony, dwa balsamy do ciała, cztery pary gaci i pięć par skarpetek na zmianę. Jeszcze do tego jedna maryśkowa herbatka, dwie butle z napojami dla starszaków, dwie bułki z nutellą, jedną z sałatą i szynką, pielucha na zmianę, suszarka do włosów, dwie szczotki do czesania...i chyba możemy jechać. Czego się nie robi dla miłej majówki. Poznańskie Termy Maltańskie www.termymaltanskie.com.pl/ podobno są miejscem przyjaznym dla rodzin z dziećmi . Kosztem 85 zł zakupiliśmy bilet rodzinny, żeby przez dwie godziny wyszaleć się i wygrzać tyłeczki w gorącej wodzie. Niezwykle okazjonalna cena związana jest rzecz jasna z długim weekendem oraz z faktem, że definicja rodziny wg Term maltańskich to 1 rodzic + dwoje rodziców lub 2 rodziców + 1 dziecko. Nie wiem, ale wydaje mi się, że kogoś tu brakuje?! Trochę niestandardowo, chyba że gender? W każdym bądź razie Maria weszła za darmochę, a za dodatkową osobę wg definicji dopłaciliśmy dychę. Rzecz jasna, że połowa poznaniaków, która ostała się na majówkę w Poznaniu również wybrała się na owe Termy. Istne szaleństwo. Ubrani już w stroje szybko zrzucamy odzienia wierzchni, by maksymalnie wykorzystać tykający czas naszych atrakcji. Zaczynamy od najmniejszego akwenu. Mania macha wesoło rączkami i pluska ciepłą wodę. Zosia podekscytowana chce już pędzić na zjeżdżalnie, do których ustawiła się długa kolejka majówkowych aktywistów, a Kajtek ryczy, że on się boi i nie wejdzie do basenu nawet na mamy plecach, w takim stanie trwał prawie do końca. Po dwudziestu minutach udało mi się zatargać syna do ciepłych źródełek i tam dalej grzaliśmy tyłeczki. Muszę przyznać, że mimo dużej ilości ludzi można było znaleźć jakiś miły kącik dla siebie. Przy trójce trzeba się dobrze zorganizować z całym oporządzaniem pobasenowym, czyli mycie, ubieranie i suszenia. W szatniach maltańskich term panuje plażowa swoboda, gdzie wszyscy koedukacyjnie się ubieramy i suszymy. Spacerują sobie slipki z miśkami na przyrodzeniach, gołe dzieciaczki i półnagie dojrzałe Panie :-). Szybko się suszymy i ubieramy. W efekcie wychodzę z na pół mokrą głową i leżę teraz w łóżku z zapaleniem ucha :-( Na twarzach dzieciaków niewiarygodne szczęście. Zwłaszcza u Zosi. To chyba dobrze :-)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Czego to się dla dzieci nie robi:) Mama na pełen etat :)
OdpowiedzUsuńMadziu zdrówka życzę!
Pozdrawiam, Aga
Ja o tak zazdroszcze
OdpowiedzUsuń